Popularne artykuły

Walka Trwa!
Blogi Treningowe

Walka Trwa! 

Jakie to wszystko zagmatwane. Powiem może inaczej: pojeb@ne.

Kładziesz się wieczorem z myślą o porannym treningu. Masz bojowe nastawienie i chce się żyć. Przepełnia ciebie entuzjazm. I co? Budzisz się rano zmęczony w takim stopniu, że oczy nie chcą się otworzyć. Mało tego, nogi nie chcą nosić korpusu, a ręce są bez siły trzymają szejkiera i nie mogą wymieszać porannych supli. Filiżanka z kawą kusi aromatem, ale do ust jakoś za daleko.

Pytam się więc, jak pojechać na trening na 6:30? No jak! Rzadko tak mam, żeby narzekać przed wyjściem na poranny trening. Teraz było inaczej, ledwo co dałem radę wyjść z domu. Ktoś może pomyśleć: przemęczony. W tym przypadku, może troszkę. Ale bardziej chyba jakaś niemoc mnie dopadła, nie wiem jednak z czym związana. Hehe. Zmęczenie odczuwam nie tak, jak czułem się właśnie wczoraj rano. Pisałem ostatnio na swojej stronie FB, że po przegranym pojedynku na Mistrzostwach Europy, zastanawiałem się, jaką drogą dalej podążać. I z przekąsem podałem dwie możliwości.

Pierwsza, to odpuścić, zrezygnować.

Druga zaś, obrać kolejny cel i cisnąć dalej.

Oczywiście wybieram opcję numer dwa. Kolejny cel też wyznaczyłem sobie. Wszystko po to, by trenować według określonego planu, z jeszcze większym zaangażowaniem. Zauważyłem, że kiedy tylko zaplanuję jakiś start, moje moce wzrastają o kilkadziesiąt procent. Moja energia wzrasta wprost proporcjonalnie, do trudności wyznaczonego celu. Wrócę jednak do tego „zmęczenia” jakie mnie dopadło. Pojechałem na trening, i zaliczyłem go tak, jakbym chciał, a nie mógł. Po południu jednak, na treningu na macie, energia już była znakomita. Mimo, że między treningami, miałem oczywiście ośmiogodzinne posiedzenia w pracy.

Jak to możliwe, że poranny trening zaliczyłem 30%, a wieczorny - na 120%. Czy to jakieś czary? Przecież na pierwszym treningu byłem już zmęczony, później praca, a na drugim treningu sama moc. Dziwne… Oczywiście, nie ma co narzekać. Trzeba cisnąć dalej. Zobaczymy jak będzie to wyglądało dzisiaj, a jak w piątek. Obrałem cel i treningi będą solidne. Od soboty mam równo 6 tygodni do startu. Założenie jest proste: cztery tygodnie solidnych siłowych treningów i priorytetowo na macie. W piątym tygodniu wchodzić będę na szybkość. Będzie mniej ciężarów a więcej treningu szybkościowego. W szóstym tygodniu będzie robienie wagi i leciutkie (jeden – dwa) treningi dla podsycenia apetytu na walki. Sprawdziło się to działanie w ubiegłym tygodniu. Mam nadzieję, że sprawdzi się i teraz.

W jednym z ostatnich artykułów wspomniałem, że będę miał teraz więcej spraw na głowie. Chodzi mi o takie prywatno-zawodowo-blogerskie.

Również Was, odbiorców z Musle-Zone.pl proszę o wyrozumiałość. Jeśli teksty, które dla Was piszę, będą troszkę krótsze, to znaczy, że trenuję. Bywajcie!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *