Popularne artykuły

Sparingi / UFC / KSW
Blogi Treningowe

Sparingi / UFC / KSW 

Oto 6:45, poniedziałek. Smutek, zmęczenie, przygnębienie na twarzach pasażerów autobusu miejskiego. Oni i ja jedziemy do pracy. Jak to jest, ze w poniedziałek rano jest tyle apatii wokół? Ale nie o tym teraz…

W czasie drogi do pracy, zaczynam pisać ten artykuł. Dokładnie tak: artykuł. To nie ma być blog. Ostatnio, ktoś mi napisał, że niektóre moje wpisy, to coś więcej niż blog. Jak to fajnie brzmi: „coś więcej”. To „więcej” - pięknie brzmi… No, dobra! Tak więc jadę tym podmiejskim, obserwuję, i dostrzegam szare, zmęczone, ludzkie oblicza. I tak mi przyszło do głowy, że może oni, tak jak i ja, do północy oglądali KSW 40 w Dublinie. Może stąd to niedobudzenie na ich twarzach? Kurcze… ja też taki niewyraźny jestem z rana? Ech tam! Nieważne! Ja dzisiaj, mimo zmęczenia i obolałych mięśni, jestem mega szczęśliwy, i w duchu się uśmiecham, chociaż wargi jakby martwe, i nie chcą się rozciągnąć w uśmiechu. Jednak istotą dzisiejszej notatki jest weekendowy wypad.

Moim celem na sobotę gdański Złomiarz. To tam odbyć się miały sparingi GI jak i NO GI. To Adam Górny od dawna zapraszał mnie do nowej sali. I spełniło się. I mam nadzieję, że nie ostatni raz. Sala dużo, znacznie większa od poprzedniej (tak mi się wydaje). Mata świetnie napięta. I… chyba pierwszy raz w swoim życiu widziała tylu zawodników jednego dnia na sparingach. Możliwe, że była to liczba bliska 80. Zjawiły się tu osobowości z takich ośrodków jak: Trójmiasto, Kwidzyn, Elbląg, Ełk, i z Wielkiej Brytanii i Ukrainy. Ciekawym gociem był posiadacz czarnego pasa, Marc Goddard. Fajnie jest o poranku sparować na sali, na której wieczorem galę UFC sędziuje szacowny arbiter, a na drugi dzień ów człowiek jest decydentem KSW. To jest TO, to jest rewelacja! Z rana zaplanowane były dwugodzinne sparowania. Z uwagi na dużą ilość osób, nastąpiły znaczące roszady: częstsze zmiany, podział na separujących do 80kg i powyżej. Te dwie grupy rozluźniły troszkę ścisk na sali. I wiecie co? Fajnie jest spotkać się w takim solidnym towarzystwie. Można podpatrzeć, doświadczyć na własnej skórze, zastanowić się nad sobą.... Duża frekwencja spowodowana była odbywającą się tego dnia galą UFC i udziałem w niej szóstki Polaków. Nagłośnienie sparów, do czego też się delikatnie przyczyniłem, i informacje z zaproszeniem na ten dzień, miały również duży wpływ na frekwencję. Po raz kolejny dziękuje Adamowi za miłe przyjęcie i zaproszenie na kolejne sparingi i treningi. Ochoczo skorzystam oczywiście. Może nieskromnie… ale wreszcie mogłem powalczyć. Mój upór w dążeniu do lepszego, pozwolił mi poważnie powalczyć. Były to starcia z zawodnikami na stosownym poziomem. Tym razem poddawany byłem rzadko. Jest lepiej, jest progres. Cieszy mnie to ogromnie. Jeszcze jedno. Po raz kolejny światek polskiego, i tym razem europejskiego jiu jitsu, pokazał jaką fajną i spójną grupą jesteśmy. Sparingowe spotkanie zakończyło się po 12.00. Do wieczornej gali UFC było sporo czasu na odpoczynek.

Weekend przyniósł dwa ciekawe wydarzenia związane z MMA. Długo zastanawiałem się, czy opisać UFC w Gdańsku i KSW w Dublinie. Zastanawiałem się czy opisać walki - każdą po kolei, czy może w inny sposób. No, tak jak to u mnie bywa, wybieram ten inny. „Inny”, czyli jak ja tę galę postrzegam. Nie tylko o zawodnikach będzie. Będzie również o kibicach. O Polakach będzie również…

Mamy kolejny dzień tygodnia, wtorek. Znów mamy 6:45. Teraz dopiero mam czas, by dla Was dalej pisać. Znowu jadę komunikacją miejską do pracy. I tym razem autobus wypełniają ludzie o ponurych twarzach. Przewrotne jest czasami życie. Zacznę od samych "fight cardów". Nie będę porównywał i oceniał, która karta walk była lepsza. Nie o to chodzi przecież. Obie rozpiski bardzo mi się podobały. By na „dzień dobry” zamknąć buzie malkontentom i hejterom powiem tak. Odwalcie się od KSW. Hehe. Zarówno w Gdańsku, tak i w Dublinie, organizatorzy zadbali o świetne widowisko, i takie były wieczory - widowiskowe. Nie ma co porównywać obu imprez, bo są to dwa odmienne "produkty". Jak dla mnie, oba na poważnym poziomie. Na UFC, to walka Karoliny Kowalkiewicz i Janka Błachowicz była dla mnie najlepsza . Fajnie też wypadł Oskar Imadło Piechota. Debiutant, przed swoją publicznością, miał nie lada wyzwanie psychologiczne. Wiadomo, dodatkowa presja. Większość polskich zawodników, poradziła sobie lepiej, niż dobrze. Fenomenalne pojedynki, a dzięki nim fenomenalna atmosfera. I odwrotnie. Na KSW również był ciekawy fight card. Hejterom - Stop! Pojedynek Pudziana przyniósł niemałe zaskoczenie. Przywykliśmy bowiem do walk jednorundowych w wykonaniu Pudzianowskiego. Tym razem, w Irlandii, walka popłynęła na pełnym dystansie, i to przekrojowo. Bomba. Szkoda przegranych Saszki i Irokeza. Bardzo lubię obu zawodników. To dzięki Chlewickiemu, polubiłem swój wzrost. To tego zawodnika podziwiam za jego zapał do walki. Jego chęć zwycięstwa podczas pojedynków bardzo mi imponuje. Jeśli chodzi o Gammera, już nieraz pisałem, że odkąd poznałem Mateusza osobiście, to z większą adrenaliną oglądam jego pojedynki. Tak było podczas pierwszego starcia na Narodowym, tak podczas drugiego pojedynku z Parke. Emocje w mojej głowie sięgały zenitu. Krzyczałem, skakałem, dopingowałem do telewizora. Przeżycia niesamowite. Gamer jest Mistrzem, i długo Mistrzem będzie! Jeśli chodzi o samego Normana, powiem tylko: fuck off (tylko tyle umiem po angielsku, hehe). Co tu dużo gadać, walka obu panów była emocjonująca nie tylko przed telewizorami. Bijatyka obok klatki KSW, to też zjawisko! Nie można zapomnieć o wyczynie Bilmana. Chłop ma jaja, i pokazał, co to jest koleżeństwo. Uważam, że zareagował prawidłowo, zasłużył na nagrodę! Osobiście przyznaję mu wyróżnienie blogera Andrzeja, z tytułem „TWARDZIELA ROKU 2017”! Ot, taką nagrodę wprowadzam w życie.

Teraz czas na najważniejszą część tego artykułu. Będzie bowiem o nas, Polkach. Polskich kibicach pasjonatach. Świat MMA w Polsce nadal się rozwija. Nie wiadomo, jaką drogą pójdzie. Federacja UFC przyjeżdża ze swoim produktem rzadko. KSW ma swoją ścieżkę, i jeszcze nie pokazała, na co ją stać. My, Polacy, dopasowaliśmy się do tych produktów idealnie. Nasza, wrodzona waleczność, i nasz wielki patriotyzm, był widoczny tego wieczora. Na większej gali byłem pierwszy raz. Zawsze myślałem, że w telewizji ogląda się lepiej. Pierwszy raz miałem tak zdarte gardło od kibicowania zawodnikom MMA. Nasze, gromkie wykrzykiwanie imion polskich zawodników było wręcz - nadludzkie! Entuzjazm, z jakim kibice nagradzali zwycięskie pojedynków NASZYCH, to fenomen. Patriotyzm, jaki w nas jest, najlepiej był słyszalny na walce Marcina Helda. Kto był ten wie o co chodzi. 🙂 Kto był, ten słyszał skandowane w różnych sektorach. Kto oglądał w mediach również pewnie słyszał. Polska Ponad Wszystko! ( to już ode mnie).

Mam nadzieję, że udało mi się oddać to, co siedziało mi w głowie po minionym weekendzie. (Tekst powstawał w drodze do pracy i w czasie przerw. Pisany na klawiaturze telefon. Inaczej się nie dało, ale musiałem Wam o tym opowiedzieć). Jeśli macie jakieś pytania dotyczące minionego weekendu, zapraszam do dyskusji na FB  pod linkiem czytanego artykułu.

Bądźcie zdrowi!

Powiązane artykuły

6 Comments

  1. Bartosz

    Tak, to już jest artykuł – relacja pełnym ryjem. Jestem pod ogromnym wrażeniem postępu!!!

  2. Znajomy

    Nasuwa mi się myśl, czemu tak
    Gwiazdorzysz.

  3. sportowymaniak.pl

    Dobra relacj, oby tak dalej! Profeska, czekam na więcej takich relacji! Pozdro!

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *