Popularne artykuły

Moja droga do klatki.
Blogi Treningowe

Moja droga do klatki. 

Kiedyś napisałem bloga o swoim pierwszym kontakcie ze sportem. Wpis stał się dość osobisty. Spodobał się wielu z Was. Dzisiaj dopisuję kolejną część. Czy będzie osobista? Jak to z moimi wpisami bywa, zaczynam od jakiegoś tematu, by z chwilę przeskoczyć w inny. Nie tylko ja tak mam. Mimo, że każdy pisze inaczej, często, się zdarza. Często też zastanawiam się, "co autor miał na myśli". Ciekawe ile osób czytających moje wpisy, też tak ma.

Ale do brzegu. We wspomnianym wpisie pojawiły się informacje o moim pierwszym kontakcie z salą treningową. Chodziło o doskonalenie umiejętności z zakresu boksu. O tym, jak zawaliłem kawałek swojej historii sportowca, też pisałem. Bo taka jest prawda - zawaliłem. Po raz kolejny zastanawiam się, gdzie byłbym teraz, gdybym nie nabroił? A może wcale nie byłbym tu, gdzie teraz jestem, i byłoby gorzej. Każdy dzień uczy nas meandrów życia. I tak sobie myślę, że nie należy niczego żałować. Trzeba cieszyć się z tego, co się ma teraz. Ciężko się żyje ciągle myśląc o przeszłości. Ja tak miałem… teraz udało się wyłagodzić wspomnienia. Znowu oddalam się od brzegu...

Już wracam do tego, co chcę dziś Wam przekazać. Drodzy czytelnicy- chodzi o mój pierwszy kontakt z MMA. Mieszane Sztuki Walki to, w moim przypadku, nie tylko gale UFC, czy Pride. Jednym z czynników, który przekonał mnie do MMA, był film Klatka Sylwestra Latkowskiego i świat kibicowania. O tym jednak za chwilę. Teraz jeszcze jedno przemyślenie. Nie wiem czy Wy, głównie faceci, też tak kiedyś myśleliście. Czyż nie jest tak, że każdy z nas, już w podstawówce, czy gimnazjum - mieliśmy pierwszy kontakt z Mieszanymi Sztukami Walki? Przecież "solówki" na szkolnym boisku to istna kompilacja wszelakich sztuk "walki". Ilu z nas, pierwszy raz, dostało w zęby w szkole. Ilu dało komuś kopniaka, nawet jeśli leżał na glebie, tak prosto w czoło, z pięty, niczym w Pride? Może właśnie teraz, niejedna osoba, czytając mój wpis, przypomina sobie takie zdarzenia. Ja się uśmiecham, bo takich zdarzeń miałem, raczej sporo. We wspomnianym okresie, nie jeden raz dostałem w żuchwę. Byłem „zaczepialski”. Zawsze też miałem coś do powiedzenia. Do teraz tak mi zostało… ale nauczyło mnie życie, że są cele wyższe. Że każdy ma prawo do swojego zdania. Chociaż świerzbią mnie łapki – nie mogę sobie pozwolić na siłowe argumenty. Jak pozwoliłbym sobie na zastosowanie „swoich racji”, pewnie dawno bym siedział sobie gdzieś tam - hehe. A klatkę obejrzałem po raz pierwszy w 2003 roku. Była to pierwsza emisja w TV. Jakie wrażenie na mnie wywarł ten film? Tylko ja to wiem. Obejrzałem później publikację dziesiątki razy. I zapragnąłem bić się w ustawkach. Powaga. Bardziej zainteresowało mnie bicie się w ustawionych walkach: grupa na grupę, nie jeden na jeden w klatce. Teraz myślę sobie, że to jakieś dziwne. Tak było. Kilka razy zdarzyło mi się stanąć w szranki 8x8, 17x17 a nawet 50x50 chłopa. I w tym momencie koniec tematu. Sam nie wiem, czy kogoś to interesuje?

Jednak, jest to część mojej historii, dzięki której nadal należę do świata sztuk walki. Klatka, to też część historii Polskiego MMA. Tak uważam. To tam zobaczyliśmy na szklanym ekranie Mirka Oknińskiego . To, jak przedstawił tam Latkowski zawodników ValeTudo i kibiców, to już inna para kaloszy. Nie będę o tym pisał. Lata mijały, świat się zmieniał (głównie w sposobie jego odbierania). Kilka rzeczy żałuję. Ale są i takie, które są dla mnie ważne. Między innymi, mój powrót do sportu. A konkretnie - na matę. Nie myślałem o startach w MMA. Nawet nie myślałem o startach w czymkolwiek. Sami wiecie, że życie jest zaskakując. Los chciał inaczej. Cele życiowo – sportowe stawiam sobie co raz to wyższe. I sukcesywnie do nich dążę. Pasja, jak widać, do MMA, rodziła się latami. Zobaczcie… zaraz mamy rok 2018. Skończę 34 rok życia, a w głowie coraz częściej gości wizja bicia się... w klatce. Mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem: "spróbuję". Należy spróbować, skoro się o tym marzyło po części już 14-15 lat temu. Mam świadomość, że trzeba się należycie przygotować. Wiem, ile czasu trzeba poświęcić, ile walk amatorskich trzeba stoczyć, ile innych spraw... Przecież nie jest jeszcze za późno. Kto nie spróbuje, nie będzie wiedział, jak to jest... Bić się w klatce można już na wielu zawodach amatorskich. Ale myślę, że to jednak nie TO. Chcę poczuć tą adrenalinę podczas bycia w szatni. Chcę usłyszeć swoje nazwisko wyczytywane przez głośniki. Chcę usłyszeć pierwsze dźwięki zaplanowanej dla mnie piosenki. Chcę być oświetlony światłami prowadzącymi minie do klatki... Marzenia. Każdy je ma! Ja chcę je spełniać. Teraz biegnę na salę. DO ZOBACZENIA WŁAŚNIE TAM, W ŚWIECIE SPEŁNIANIA MARZEŃ.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *