Popularne artykuły

III European Championship CBJJP
Blogi Treningowe

III European Championship CBJJP 

… technika i jeszcze raz technika ...

To „ona” jest do poprawy. Potrzebuję też więcej startów, by obyć się ze stresem.

No, ale po kolei. To, że do Lubonia na Mistrzostwa Europy CBJJP pojadę, wiedziałem od dawna. Tym razem nie była to wyprawa na spontanie. Dawno czułem głód walki. Jedyne co stanowiło przeszkodę, to terminy. Podjąłem więc decyzję o „ samotnej” podróży pod Poznań.

Ostatnie pięć miesięcy, wypełniłem ostrymi treningi. I dzięki temu wiele zostało już poprawione. Kondycja, siła, rozpracowywanie własnej gry, a przede wszystkim zaangażowanie - poprawione. Walcząc czasami z samym sobą, przepracowałem solidnie wspomniany czas i samo zachwyt też – pisałem o tym niedawno w odrębnym materiale. Samozachwyt. Po prostu jest lepiej, to człowiek się cieszy.

Pojechałem więc. Trasa znana ale nie łatwa. Musiałem nadrobić kilometry ze względu na jakiś objazd - „korek”. Mimo wszystko byłem na miejscu z czasowym zapasem. Przy weryfikacji okazało się, że jest problem: ze względu na spodenki z zaszytymi kieszeniami, mogłem zostać niedopuszczony do zawodów. Najciekawsze jest to, że te spodenki miałem co najmniej 4 razy właśnie w Luboniu. Mało tego, te same osoby weryfikowały zawodników przed zawodami. Ale, co tam. Udało mi się pożyczyć spodenki od zawodnika z „Pretorian Streetfight Team PL CZ RUS” z Gorzowa. Dziękuje z całego serducha za tą uprzejmość. Dzięki Tobie mogłem zawalczyć.

Teraz o samej walce należy wspomnieć . Nie będę szukał wymówek. Nie będę się usprawiedliwiał. Po prostu SPIEPRZYŁEM SPRAWĘ. Tak! Gorąca woda w głowie zawrzała! Mimo, że od samego początku udało się prowadzić własną grę. Tak jak lubię, szybko sprowadziłem pojedynek do parteru. Udało mi się sprawnie zdobyć 5pkt. Oczywiście, zamiast ustabilizować pozycję i czekać na to, w co zagra Ziemowit, kombinowałem.

Próbowałem nad kolejnymi punktami, aż wpadłem w gardę. Z gardy czułem się silniejszy. Co tam, całą walkę czułem, że siła tego dnia jest po mojej stronie. Nawet Ziemowit po walce to przyznał. Będąc w gardzie, sam nie wiem, jak moja głowa znalazła się w gilotynie. Zawsze ta „ chwila” nieuwagi z mojej strony, i o! Czułem nawet, że już tylko kilka milimetrów i głowę wyciągnę. Wtedy poczułem, jak odpływam. Ręce, barki, mózg – wszystko zostało pozbawione dopływu krwi. Pozostało mi tylko odklepać… Na treningach rzadko ostatnio odklepuję takie techniki. Tego dnia nie było innego wyjścia.

To tyle. Lokomotywa jedzie dalej.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *