Popularne artykuły

ZMIANY. Dlaczego ważny jest timing podaży węglowodanów PART 1
Ciekawostki kulinarne

ZMIANY. Dlaczego ważny jest timing podaży węglowodanów PART 1 

FullSizeRender

Ostatnio zapowiedziałam Wam, że napiszę o moich zmianach w diecie. Jednak zanim do nich dojdę, artykuł ten wymaga długiego wstępu wyjaśniającego, dlatego pozwoliłam sobie podzielić go na dwie części.

Chciałam też nadmienić, że artykuł może zawierać wiadomości, które nieco się różnią, od moich pierwszych postów, opinii, przemyśleń.

Jak wiecie, każdy z nas się rozwija. Pojawiają się coraz to nowsze badania, nowe dowody, nowe artykuły, nowe książki, nowe mądre łebki. Ja przez ostatni rok, dzięki doświadczeniu, obserwacji otoczenia i swojego ciała, które wzięłam w marcu tego roku w swoje ręce, dzięki nowo zdobytej wiedzy, przebytym kilku kursom dietetycznym, udziale w konferencjach żywieniowych, nauczyłam się nowego bardziej holistycznego podejścia do życia, do jedzenia, sportu. Już nie patrzę tylko na zewnętrzne piękno ciała, ale również dbam o ciało od środka.

Sama się przekonałam, jak łatwo jest manipulować naszym zdrowiem, poprzez dokonywane złe lub dobre wybory w życiu. Czasami wydaje nam się, że jesteśmy silniejsi niż jest tak w rzeczywistości. Mamy wyeksponowane mięśnie, podciągamy się kilka razy na drążku z nachwytu, a ciężary podnosimy większe niż pół siłowni. Jednak w środku, nasz organizm przestaje z nami współpracować i powolutku nas osłabia, a my możemy być nieświadomi tego bardzo długo, albo po prostu olewamy małe symptomy, bo przecież wzdęcia, ból głowy, osłabienia, każdy może mieć.

Ja kiedyś sobie obiecałam, po przebytej anoreksji, że nigdy nie doprowadzę się więcej do stanu, gdzie moje zdrowie na tyle podupadnie, że przestanę je kontrolować.

..A potem zgodziłam się na zawody fitness bikini;).

Oczywiście piszę to pół żartem/pół serio, ponieważ wciąż uważam, że można przygotować się do zawodów, w bardziej racjonalny sposób, tylko wymaga to większych predyspozycji ciała, większego doświadczenia i doprecyzowanej logistyki. Jest kilka zawodniczek, które to udowadniają. (I mówię tu tylko o tych, które nie wspomagają się żadnymi blokerami i innymi środkami dopingującymi; resztą gardzę). Jednak u większości- zdrowie nie wytrzymuje, albo muszą zrobić sobie odpowiednio długą regenerację, zanim znów się pokażą, albo co rozsądniejsze, porzucają to już na zawsze;).

Wiem, nie miałam pisać dziś o zawodach, ale niestety ten wątek jest tu dość niezbędny, a przy okazji chcę tylko ostrzec, jak ważne jest by przygotowywać się pod okiem osoby z doświadczeniem, choć i to nie zawsze nas od złego uchroni. Trener też nie jest magikiem i nie zawsze jest w stanie zareagować zawczasu. Dlatego dbajcie o swoje zdrowie, róbcie badania. Tyczy się to też wszystkich tych osób, głównie dziewczyn, które podpatrują profile bikiniar i je naśladują. Może ten artykuł da Wam do myślenia, zastanówcie się czy jest to tego warte.

 

Prawdopodobnie z wiedzą z dziś nie wyniszczyłabym sobie tak organizmu, jak wtedy. Dwie hardkorowo rygorystyczne redukcje związane z zawodami, jedna po drugiej, z jedynie dwumiesięczną przerwą, okazały się zabójcze dla mojej flory jelitowej i homeostazy organizmu.

Osłabłam momentalnie, organizm stał się bardziej podatny na choroby, nietolerancje, stres. Nie wspominam już nawet o samopoczuciu, "humorkach", bo na pewno nie było to miłe dla moich bliskich i może dobrze wyszło, ze w tym okresie byłam i mieszkałam sama;). Mówisz, że jesteś głodny jak nie zjesz? To wyobraź sobie osobę na długiej restrykcyjnej diecie redukcyjnej...chodząca maszyna do zabijania XD;). Całe szczęście, że zareagowałam szybko, wysłuchałam organizmu, a nie ludzi z otoczenia, zachwycającymi się ciałem. Tym samym wycofałam się w trakcie, właściwie w końcówce kolejnego szalonego procesu przedstartowego. Zrezygnowałam wówczas z Mistrzostw Polski i zawodów na Śląsku, pomimo, że zrobiłam swoją najlepszą formę w życiu - niski BF, zarys mięśni - już nie tak mocny jak na debiutach, nogi znacznie smuklejsze, a do zawodów zostały już tylko 2 tyg. Może i był żal, ale najprawdopodobniej ta decyzja uratowała mnie przed wieloma chorobami autoimmunologicznymi , co potwierdzają wyniki badań z tamtego okresu. Niestety wiele koleżanek zawodniczek nie miało tyle ”szczęścia”, a teraz chorują i to dość poważnie.. najczęściej spotykam dziewczyny z Hashimoto, niedoczynnością tarczycy, zespołem policystycznych jajników, insulino-opornością, SIBO, ale jest jeszcze wiele innych (tylko ciiiii) .

Oczywiście nie obyło się bez szwanku: nietolerancja na gluten, laktozę, cieknące jelito, brak miesiączki, sucha skóra, zniszczone włosy, ogólne problemy z florą bakteryjną, niskie T3. Już przed mistrzostwami brzuch miałam wydęty jak dziecko z kraju trzeciego świata, przez co nie raz rezygnowałam z treningów. Czułam się jak postać z gry komputerowej, której zamiast linii życia, rośnie linia wkurwu. Do tego zero energii, chodzenie na siłownię jak maszyna- byle by odbębnić swoje i szybko zjeść... nie, to nie jest to co zawsze sprawiało mi przyjemność. Przed zawodami, trenowałam dużo, hardkorowo, robiłam szybki progress, stawiałam sobie nowe wyzwania , które pokonując budowały moją samoocenę/dobre samopoczucie – to była pasja. Byłam fit, miałam ABS, byłam szczęśliwa. Jadłam dużo i zdrowo, pełnowartościowo: nie ograniczałam tłuszczy, białka, może chwilowo było ciut za dożo glutenu;), ale byłam zdrowa. Brakowało mi tego i serio zaczęłam za tym tęsknić. A jak ja jestem nieszczęśliwa i podsumowuje sobie wszystko w główce i dochodzę do wniosku, że przetrzymywanie takiego stanu nie jest tego warte, to po prostu to zmieniam;).

Dziś jest już prawie okej. Dzięki uszczelnianiu jelita, zakwaszaniu, suplementacji witaminami, probiotykami (bardziej szczegółowo przeczytacie o tym TU) , jak i odpowiednim podażem jedzenia, naprawiłam się. Tak, to głównie zbyt jałowe jedzenie, zbyt małe jego ilości, wpłynęły na zdrowie. Pozostały jeszcze nietolerancje, ale już mniej nasilone. A kiedyś wystarczyła miarka odżywki białkowej, by w brzuchu odbyła się III wojna światowa;). No i pozostał (ale tu jeszcze oprócz jedzenia działają inne czynniki)..wysoki kortyzol, który wzrósł przez długotrwałe eksploatowanie organizmu dietami, a został dobity przy moim intensywnym życiu, małej ilości snu, bardzo stresującej pracy, nadużywaniu kofeiny, no i niedawnemu wypadkowi bliskiej mi osoby...

To było ok dwa-trzy miesiące temu. Żeby nie myśleć o wypadku, zaczęłam częściej trenować , nawet po dwie jednostki treningowe, do tego znacznie dłużej. A jak wiemy, chociażby z mojego artykułu KLIK, treningi są dodatkowym stresorem dla naszego organizmu. W tym samym czasie w pracy skumulowała mi się ilość projektów, trafiłam na trudnego inwestora, zbliżało sie otwarcie dwóch zaprojektowanych butików. Plus moje ciągłe życie na pełnych obrotach, dwa blogi, stymulowanie się kawą, a jeszcze przeszłam na redukcję, po długim utrzymaniu. Powoli , z dnia na dzień, zaczęłam zauważać pewne niepokojące zmiany w moim organizmie. Każdorazowo, kiedy trenowałam siłowo bądź robiłam długie cardio, moja waga, odwrotnie niż by się każdy spodziewał, następnego dnia szła w górę! Da fak. Na tyle już znałam swój organizm, że widząc pojawiającą się tkankę tłuszczową, głównie w okolicach brzucha, gdzie zawsze mam cienką skórę oraz dość szybki wzrost wagi, łatwo było stwierdzić, ze coś jest nie tak.

Podejrzenie padło na kortyzol, insulinooporność lub tarczycę. Przydały się te wszystkie godziny szkoleń z dietoterapii i dietetyki sportowej, zahaczającej o kliniczną. Poszłam do laboratorium, zrobić badania; oprócz obniżonego t3 (choć w normie), niskiego cukru 46 we krwi 2h po posiłku (na czczo 80), wyszedł kortyzol – stanowczo za wysoki. Bardzo podręcznikowo. Wiedziałam, ze czas wyluzować, zmienić dietę i częstotliwość aktywności fizycznej, bo inaczej będzie niedobrze:/.

Kortyzol jest ogólnie mówiąc hormonem katabolicznym, w przeciwieństwie do drugiego hormonu produkowanego przez nadnercza – DHEA (anaboliczny). W naszym ciele procesy anaboliczne i kataboliczne powinny być w równowadze, niestety stres skutecznie ją zaburza, powodując wzrost kortyzolu i zmniejszenie DHEA, co powoduje u nas po prostu katabolizm. Oprócz tego, że mamy trudności w budowaniu tkanki mięśniowej, to nadmiar kortyzolu powoduje odkładanie się tkanki tłuszczowej. A dzieje się to poprzez zmniejszanie wykorzystywania glukozy jako paliwa. Czyli więcej glukozy jest w krwiobiegu, więcej insuliny zostaje wydzielone i następuje zablokowanie uwalniania kwasów tłuszczowych z komórek. A to jeszcze nie wszystko. Wysoki kortyzol zaburza pracę hormonów- głównie tarczycy poprzez zmniejszenie wydzielania THS oraz konwersji T3, co po prostu spowalnia tempo metabolizmu (w moich badaniach T3 już było obniżone). Organizm zaczyna gromadzić tkankę tłuszczową i mieć problemy z redukcją.  Ponadto rośnie poziom estrogenu, który jest powiązany z tyciem zwłaszcza w okolicy bioder i ud, a także zaburzeniami cyklu:/.

Zauważyłam u siebie jeszcze pojawiający się wilczy apetyt po treningu oraz po odstawieniu kawy, spadek energii po posiłku z węglowodanami.

Do tej pory stymulując się kawą, było to dla mnie niezauważalne. A że w badaniach miałam bardzo niski cukier, wszystko wskazywało na hipoglikemię reaktywną.

To jest również wina kortyzolu, który zaczyna manipulować insuliną. Jest ona w takim przypadku ciągle na wysokim poziomie, cukier drastycznie przez to spada, a wraz z nim siła i zapał. Do tego rośnie głód i zachcianki na słodkie. Nie jest to fajne, bo nieregulowany poziom cukru, może doprowadzić w końcu do insulino oporności.

Od razu Wam dopowiem, że od kiedy zmieniłam dietę, poziom cukru mam na stałym poziomie, nie ma spadku energii, kortyzol powolutku obniża się, a razem z nim waga.

Już teraz wiecie dlaczego rano nie jem owsianek i omletów na bazie węglowodanów i owoców? Ponieważ wówczas mamy najwyższy poziom kortyzolu, co bardzo rozregulowuje nasz poziom cukru; właściwie nie bez powodu piszę w liczbie mnogiej, bo to się tyczy większości z nas. Ale o tym już w części 2 ;).

Od kiedy zmniejszyłam ilości treningów, zaczęłam więcej sypiać, jeść (dlatego jestem na masie od dwóch miesięcy), zmieniłam sposób żywienia, proporcje makro oraz timing podawania węgli , zniknęła hipoglikemia reaktywna, waga się ustabilizowała, nie ma zmiany nastroju, mam dużo energii, nawet rano na treningu po bezkofeinowej bulletproof z olejem i odżywką białkową:D, co kiedyś było dla mnie niewyobrażalne! Pracy nie zmienię, bo ją kocham, życia też nie, ale staram się wszystko robić troszkę spokojniej;). Treningi są nadal na 110% tylko rzadziej i zrezygnowałam totalnie z cardio. Czasami za to robię interwały, a niedługo zacznę chodzić na pilates (nadal LOL ;)) XD.

Także dbajcie o zdrówka, o aktywność fizyczną, zdrowe jedzenie, ale także o regenerację, no  i oczekujcie jutro PART 2, bo będzie jazda o węglowodanach;P

Buziak!! <3

Karola Kocięda (na masie:))

IMG_3835

 

P.S. o mjej anoreksji możecie przeczytać na drugim blogu: http://belikewonderwoman.blogspot.com/2015/09/ano-anoreksja.html

 

  • źródło rys. z początku artykułu: brasil.babycenter.com

Powiązane artykuły

12 Comments

  1. Kicer

    Sama wprowadzałaś zmiany, czy masz może osobę, która się Tobą opiekuje? 🙂

    1. Karola Kocięda

      Sama układam treningi i dietę. Od marca 2015. Skończyłam od tego czasu masę szkoleń z dietetyki sportowej , a nawet klinicznej, staż treningowy mam duży i znam już dość dobrze swoje ciało. W maju obrałam cel zbudowania mięśni tyłka, udało się. Teraz muszę sobie wyznaczyć kolejny na 2016 i chyba będzie to podciąganie:) Buziaki! I w razie czego zapraszam do współpracy:)

  2. Paulina660

    Jezu , jesteś osobą do naśladowania ? dzięki za ten post :*! Zrozumiałam że muszę dbać o swoje zdrowie i pobyć na masie trochę dłużej niż było planowane , jesteś mega motywacją , a tylek masz nieziemski! <3

    1. Karola Kocięda

      hehe dziękuję pięknie!!! <3 mój plan na 2015 było zbudowanie tyłka i się udało! 🙂 Życzę zdrówka:)

  3. Aka

    Jak dobrze czytać takie madre rzeczy i podejście!!!! Poczułam ulgę wiedząc, ze Ty rownież zmieniłaś nastawienie. Pisze rownież, bo u mnie zaszła identyczna zmiana…zrujnowane zdrowie przez ostra redukcje (tak na marginesie u tego samego trenera…) a potem reperowanie tego i rozpoczęcie od zadbania o środek organizmu i psychikę. Ciało z zewnątrz nie jest najważniejsze, bo ono samo nie daje szczęścia, teraz to wiem. Dzięki za tego posta. A

    1. Karola Kocięda

      Aniu, przygotowania do zawodów są dość restrykcyjne i wymagające dla organizmu,różniące się bardzo od diety redukcyjnej dla osób nie startujących. Byłam tego świadoma i podjęłam to ryzyko,myśląc że jestem znacznie bardziej silna, niż się okazało. Do tego ja przeszłam dwie takie reżimowe diety zaraz po sobie, a powinnam się wpierw zregenerować.Mój trener mnie ostrzegał, że to nie dla każdego. Ja jednak jestem zbyt uparta i chciałam za wiele na raz;). By być sprawiedliwym, tutaj często nie ma winy trenera i jednej redukcji, tylko zazwyczaj naszych poczynań przez ostatnie miesiące albo lata. A my dziewczyny mamy tendencję do dziwnych zachowań, poczynań, przetrenowania, za małego jedzenia, ignorowania objawów osłabienia organizmu, a wszystko w imię bycia „Szczupła”, „idealną dla kogoś”, „pokazania że jesteśmy silniejsze niż inni” itp. 🙂 W każdym razie, najważniejsze by teraz z większą wiedzą o nas samych, z kontrolą naszego zdrowia, dopasować dietę do siebie i dalej robić to co sprawia nam przyjemność:) Zdrówka Ci życzę i samych sukcesów. Słuchaj swojego organizmu, jedz i trenuj:*

  4. Natalia

    Hej hej:)
    Mam pytanie 🙂 Widzisz też mam podwyższony kortyzol na dodatek stwierdzoną niedoczynność tarczycy. Lekarka sądzi, że mam chorobę Cushinga ale do szpitala idę dopiero w czerwcu. Czy myślisz, ze dieta z ograniczoną ilością węgli pomogłaby mi do tego czasu. Wszystkie objawy które napisałaś, że masz też mam.

    1. Karola Kocięda

      taka prawda, że tarczyca lubi węglowodany, więc nie ograniczałabym ich zbytnio. Tarczyca wymaga ich minimum 150g dziennie, tak mówiła na szkoleniu z dietetyki Monika Skuza. Btw poczytaj u niej artykuły na tłustezycie.pl, bardzo dużo klinicznej wiedzy, która Ci sie przyda. Życzę Ci zdrowia!! Dbaj o siebie!

  5. kzabeczka

    Super artykuł…
    Dobrze, że piszesz o swoich problemach bo były momenty, że zastanawiałam się czy Ty nie jesteś czasem robotem i skąd na to wszystko masz czas.
    Grunt to znaleźć równowagę i Tobie się udało.
    Trzymam kciuki za zdrowie 🙂

    1. Karola Kocięda

      dziękuję serdecznie:) wyniki już są dobre, więc pewnie znów mi się włączy tryb robota, bo to uwielbiam mimo wszystko, ale teraz z wiekszą wiedzą, będę ostrożniejsza;) buziaki dziękuję! i wzajemnie życzę zdrówka!

  6. Monika6241

    Witam,

    Gratuluję świetnego artykułu i proszę o radę!

    Ja również jestem na low-carb (około 100g węgli dziennie) ponieważ mam stan przedcukrzycowy – insulinooporność, no i niestety lekką niedoczynność tarczycy. Trenuję na siłowni 3 x tyg FBW. Mam jednak problem, ponieważ trenować mogę o 7 rano, około 40 min po przebudzeniu i zwykle na głodnego nie mam zupełnie energii. Śniadanie białkowo-tłuszczowe chwilę przed treningiem odpada. Co radziłabyś mi zjeść by mieć energię do treningu tak wcześnie rano? Wiem, że najlepiej ćwiczy mi się po węglach, ale obawiam się że jedzone rano mogą doprowadzić mnie do większych zaburzeń metabolicznych i cukrzycy w przyszłości ;-/

    1. Specjalista ds. suplementacji

      Witam,

      ja z kolei polecę od siebie kuloodporną kawę, opis jak prawidłowo ją wykonać znajdziesz tutaj:
      http://blog.muscle-zone.pl/kuloodoporna-kawa-sprawdz-czy-robisz-ja-dobrze/

      Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *