Popularne artykuły

Stres przed zawodami.
Blogi Treningowe

Stres przed zawodami. 

Każdy jest kowalem swego losu. Taka oto stara sentencja… Znamy ją wszyscy. I każdy kolejny dzień przypomina mi o niej. Każdego ranka mówię sobie, że dzisiaj będzie lepszy dzień od wczorajszego. Nie, nie, nie! Nie wmawiam sobie, że tak będzie. Ja wiem, że tak będzie. Skąd wiem? Wiem, bo każdy jest kowalem swego losu... Proste. Jasne, że są jakieś tam zewnętrzne czynniki, na które nie mamy wpływu. Nawet jeśli coś nie wyjdzie z przyczyn obiektywnych, albo sam coś spieprzę, staram się szybciutko „to” naprawić. Wiadomo – czasowo różnie to wychodzi. No tak… znów zacząłem osobiście. Dzisiaj miał być inny temat.

Chodzi mi tym razem o stres przed zawodami. To zawiły i osobisty temat dla mnie i, za pewne, dla wielu z Was. Odporność na stresujące sytuacje! Co to znaczy: być odpornym na stres? Myślę, że każdy z nas wykuwa swoją odporność we własnej kuźni. Rozmawialiśmy o tym dzisiaj z moim trenerem na grapplingu. Doszliśmy do wniosku, że tak po prostu jest, że przed startem trzeba stres "przeżyć". Ponoć odporność na stres zwiększa się z ilością startów. Czy aby na pewno tak się dzieje? No nie wiem… Jak ja reaguję na stresujące sytuacje? Pamiętam pierwszy swój start w grapplingu. Co ze mną się działo! Zaciśnięte i spocone dłonie, jakby jakiś skurcz mnie dopadł czy paraliż. Serce pod gardłem. WC należało tylko do mnie. Późniejsze epizody nie były łatwiejsze. Jednego razu odwiedziłem wszystkie stacje benzynowe znajdujące się na mojej drodze do określonego celu. Powodu tych odwiedzin opisywać nie muszę raczej. U celu okazało się, że mam niedowagę… Innym razem czułem się jak sparaliżowany. Nie mogłem się swobodnie poruszać. Stres uwięził mnie we własnym ciele i do tego założyłem na siebie kimono. Nieczęsto w nim trenuję – dodam tylko.

CrossFitowy stres też przeżyłem. Był może nieco mniejszy, bo ambicje były raczej przyziemne. No właśnie! Ambicje! Ale tu walczyłem, by nie być ostatni. Nie miałem parcia na wygraną. Był też taki moment, że udało mi się lekko „odblokować” głowę. Trochę ulubionej muzyki i „samo śpiew” podczas drogi do celu. Na miejscu lekki stresik. Taki malutki tylko, bo zmieniłem swoje nastawienie. Przyszła mi do głowy taka oto myśl: przecież już wygrałeś Andrzeju, wygrałeś bo wróciłeś do sportu. Robisz to, dla siebie. Raz wygrywasz raz przegrywasz. Takie jest życie. A w tym życiu najważniejsze, że walczysz.

A jak jest u Was? Jak radzicie sobie z przedstartowym stresem?

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *