Popularne artykuły

Małe podsumowanie.
Blogi Treningowe

Małe podsumowanie. 

Znowu piszę w nocy. Tak jest, kiedy doba ma za mało godzin. Mawiał tak kiedyś mój dawny kolega. Dziś wiem już, jak to jest, kiedy brakuje dnia. Kiedy zabieram się za coś tak prawdziwie, tak na 100% i nie ma zmiłuj się, czas jest w cenie. A czasami brakuje też mocy. Nie ma siły, to nawet chęci nie pomogą - i nic z pisania nie wyjdzie. Bywa, że godzenie życia zawodowego z pasją to prawdziwa ekwilibrystyka. Czasami się zastanawiam, jak to robię, że znajduję czas na trening, a czasami na dwa, w ciągu wypełnionego obowiązkami dnia. W prywatnych wiadomościach też mam takie pytania: "jak Ty to robisz"? Jakby tu odpowiedzieć? Cóż… od dnia, kiedy postanowiłem zmienić swoje życie, wstąpiła we mnie jakaś moc. Serio! Inaczej tego nie potrafię nazwać. I jak zawsze – zacząłem od osobistych rozważań...

Plan na dzisiaj był taki: popiszę o podsumowaniach związanych z kończącym się rokiem i o nowych porządkach w życiu niektórych. Tak to już jest, że znacząca grupa ludzi potrzebuje "impulsów" do działania. To są właśnie takie małe impulsy, które powodują podejmowanie postanowień. Myślę tu o pójściu na pierwszy trening, albo powrocie do sportu. Ci, którzy w sporcie „siedzą” chociaż jeden rok wiedzą, że wielu z tych „impulsowiczów” szybko z sal znika. Był już na ten temat, a dokładnie, na temat sezonowców, osobny artykuł. Z impulsowiczami/sezonowcami jest tak, że pojawiają się i znikają. Chociaż niektórzy z nich zostają - co cieszy.

Myślę sobie, że wielu takich, próbujących swoich sił, często rezygnuje z prozaicznego powodu: z powodu tych, którzy trenują od dawna. Sami wiecie, że podśmiewujemy się czasem z kogoś, kto zaczynał. Ze mnie też się śmiano kiedy wracałem do sportu. I ja czasami się uśmiechnąłem z gafy kogoś nowego na sali. Teraz, kiedy już trochę trenuję, staram się podpowiadać nowicjuszom. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Tak jakoś mi się poprzestawiało. Myślę sobie, że lepiej wspierać i pomagać, bo każdy z nas kiedyś zaczynał. Oto taki apel.

Za kilkanaście godzin kończy się rok. Nie będzie referatu o mijającym roku. Napiszę tylko, że bardzo się cieszę z powodu mojej obecności w sporcie. Rok 2017 był dla mnie rokiem nowej drogi, spełniania marzeń i realizacji założonych sobie w styczniu postanowień noworocznych. Zrobiłem wymarzony progres sportowy. Właśnie to marzenie trzyma się mnie, można powiedzieć, od dzieciństwa. Mam zaraz 34 lata, a czuję, że to dopiero początek. Jeśli chodzi o samo dziennikarstwo, i nie boję się używać tego słowa, to strona jaką prowadzę, zbliża się do 17tyś polubień. Stałem się więc obserwowany przez wiele osób. Całkiem możliwe, że niektórzy czerpią ode mnie jakąś tam wiedzę. Zaskoczył mnie na sparingach w Gdańsku gość, który przybijając piątkę zapytał, czy ja to ja i pogratulował mi „fajnego dziennikarstwa”. Nigdy nie oczekiwałem poklasku czy sławy. Nadal robię to, co robię, nie dla pieniążków, ale dla własnej satysfakcji. Nie da się ukryć, że dzięki Wam moje „dziennikarstwo” stało się czymś większym niż tylko stronką.

Rok mija. Czas więc na kolejne postanowienia, kolejne pomysły, dążenie do spełniania marzeń. Czasami najmniejsze marzenie, spełnione po wielu latach, daje niesamowitą frajdę i wspomnienia na kolejne lata. Trzeba nie tylko o pewnych rzeczach marzyć, trzeba próbować je spełniać. Nie zawsze potrzebne są pieniądze, często wystarczy wiara w sukces i zaangażowanie, U mnie się sprawdziło.
Już na koniec chciałbym wszystkim Wam, rodzinie, bliskim, trenerom, czytającym, obserwującym, wspierającym, współpracującym, trzymającym kciuki – podziękować za to, że byliście ze mną w tym roku. Bądźcie ze mną w nadchodzącym 2018 roku. Życzę Wam zdrowia i wiary w siebie. Resztę osiągniecie sami, musicie tylko chcieć. Do zobaczenia w nowym roku. Andrzej.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *