Popularne artykuły

Dwa lata na treningu.
Blogi Treningowe

Dwa lata na treningu. 

Rok temu napisałem (fragment):

„Rok… 365 dni. Rok zmian, nowych przeżyć, doznań, nowych znajomości. Rok, który nauczył mnie dystansu do samego siebie, pozwolił na nowe spojrzenia na otaczającą mnie rzeczywistość. W tym czasie zaliczyłem dwie kontuzje. Cóż, ryzyko wpisane w życie i ten sport. Dwanaście minionych miesięcy przyniosły mi progres i zmiany w wyglądzie sylwetki. Chwalić się nie będę zdjęciami, bo jeszcze dużo przede mną. Nigdy nie miałem tego na celu. Najważniejsze, że sam ze sobą czuję się lepiej. Ten rok, to również pierwsze starty w zawodach, pierwsze porażki i pierwsze małe sukcesy. Bywały lepsze i gorsze chwile. Bardziej i mniej intensywne tygodnie. Były też chwile zwątpienia i chwile pełnej mobilizacji. Mam świadomość, że mogłem zrobić więcej. Ale wiem, że osiągnąłem dużo. Nie udałoby mi się to, bez pomocy dobrych ludzi i wyrozumiałości moich najbliższych. To Wasza obecność, wiara we mnie… zachęcaliście mnie do działania, wspieraliście słowami otuchy i obecnością. (…) I tak minął rok…”

I to było na tyle. Teraz też nie zasypię Was lawiną słów. Ale muszę podzielić się z Wami podsumowaniem drugiego roku mojej sportowej aktywności.

To już łącznie 730 dni w świecie sportu. Drugi rok był jednak inny od pierwszego. Nie będę opisywał każdej, zaliczonej imprezy. Takie podsumowanie zostawiam na rocznicę powstania tej strony w listopadzie. Teraz będzie o przeżyciach i wspomnieniach, o rzeczywistości, jaka mnie otacza, o istocie sportu w mojej egzystencji. Sam nie wiem, jak to się w ogóle udało, jak to możliwe, że trwam w tym, co robię. Kiedy, mając 31 wiosen, szukałem jakiegoś sposobu na siebie, podjąłem decyzję o powrocie na matę. Na tamten moment, tylko mata była miejscem, gdzie uczęszczałem. Za sprawą Bartka Iwickiego vel. Iwiś, zajrzałem do nieistniejącego już klubu KOKORO Gym. Nigdy nie przypuszczałbym, że dwa lata po podjęciu decyzji o powrocie do sportu, będę w takim życiowym miejscu. Kiedy obserwowałem w tamtym okresie Agnieszkę, która wylewała swoje kolejne litry potu, nie miałem nawet w zamyśle, że dwa lata później, każdą wolną chwilę będziemy spędzać na aktywności fizycznej. Jestem z Ciebie dumny każdego dnia. Ten kolejny rok znosiłaś moje nastroje związane ze zmęczeniem, ciągła pracą nad sobą. Każda chwila minionego roku, a może bardziej dwóch ostatnich lat, bo chciałbym cały ten czas podsumować, utwierdziła mnie w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję. Gdybym umiał płakać… łzy potoczyłyby się po policzkach ze wzruszenia.

Chyba pierwszy raz w życiu podjąłem decyzję, która tak owocuje. Jak zapewne zauważyliście, jest też mnie więcej w mediach społecznościowych. Nie jestem tu dla popisywania się, czy dla poklasku. Jestem, bo zauważyłem, że się to Wam, najzwyczajniej w świecie, podoba. Dzięki prowadzonym na stronie na Facebooku rozmowom, wiem, jak wielu z Was czerpie inspiracje do działania. Mimo, że nic tak naprawdę w sporcie nie osiągnąłem za wyjątkiem realizacji wyznaczonych sobie celów, mam tyle od Was pozytywnej energii. Nie jestem właścicielem wielkiego sportowego nazwiska. Jednak wielu z Was koresponduje ze mną. Podpytujecie, co zrobić, co ćwiczyć itp. Jakbym pozbierał wszystkie Wasze pytania i moje odpowiedzi, to powstałby solidny „poradnik”. Rzecz jasna, nie zrobię tego. Cenię sobie tajemnicę korespondencji. Wielu z Was zadaje mi pytania, na które nie znam odpowiedzi. Niestety. Mam jednak nadzieje, że nadal będziecie ze mną korespondować. Przecież dzięki Wam, jestem tu, gdzie jestem.

Wróćmy jednak do mojego oblicza sportowca. Czy już je mam? Odpowiedzcie na to pytanie WY! Osobiście nadal uważam się za pasjonata. Swojego rodzaju poszukiwacza sportowych doznań. Eksperyment, który na sobie przeprowadziłem, zakończył się. Na podsumowania i wnioski muszę jeszcze poczekać. Dlaczego? Bo teraz kolejny etap – kolejne eksperymentowanie dla potwierdzenia osiągniętych już rezultatów. I mam nadzieję, że mi się nie odmieni. Jestem prawie pewien, bo planów mam na co najmniej kilka kolejnych miesięcy. Zauważyliście zapewne, że trenuję dość sporo. Moje przygotowania do kolejnych startów sportowych trwają w najlepsze. Mam nadzieję, że przetrwam kolejne miesiące sportowej wędrówki bez kontuzji.

Pochwalę się, że pojawiły się pierwsze zaproszenia na wydarzenia sportowe. Wniosek nasuwa się taki, że organizatorom podoba się to co, robię/piszę, że ma to sens. I chcę zachować taką kolej rzeczy. Jak tylko życie pozwoli, będziecie mieli trochę do poczytania. Oczekujcie.

Pisząc ten tekst przypomniało mi się, jak na początku mojej drogi sportowej, kilka osób podśmiewało się ze mnie. Pamiętam nawet pierwsze „dzikie” spojrzenia, kiedy moja strona na Facebooku zaczęła być rozpoznawalna. Wtedy przysiągłem sobie, że nawet gdy nie będzie fanów, ćwiczyć będę nadal. Przecież robię to dla siebie. Wielokrotnie miałem mętlik w głowie, choć się nie przyznawałem do chwil zwątpienia. W drugim roku trenowania bywało też więcej pięknych momentów. Pojawiło się więcej ludzi, którzy potrafili mnie motywować. Bezinteresownie wspierać. I takich, których i ja wspierałem. Wspieramy się razem - hehe. Cieszą takie momenty. Niech się nam szczęści.

Jeśli chodzi o progres jaki przeszedł mój organizm przez ostatnie dwa lata, to: straciłem na wadze jakieś 8kg (głównie z brzucha). Kto mnie pamięta z pierwszych treningów, doskonale wie, jaki miałem bebech. Dopiero jednak na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy poczułem, że „mam tę moc”. Dopiero teraz czuję jak zmieniło się ciało, ile przyrosło siły i zapału do tego co robię. Mam też większą chrapkę na jeszcze więcej, więcej, więcej. Dyscypliny jakie trenuję są obecnie na tak wysokim poziomie w kraju, że ciężko będzie próbować się z najlepszymi. Ja jednak wróciłem do sportu by, Trenować z Najlepszymi. I dzieje się, i dziać będzie. Na sukcesy sportowe przyjdzie czas! Podobno, jeśli się w coś bardzo wierzy, i do tego dołoży systematyczną i ciężką pracę, to WSZYSTKO jest możliwe.

No dobra! Limit znaków wyczerpany. Czas na podziękowania. Dziękuję wszystkim wspomnianym, rodzinie i znajomym. Dziękuję i tym, co nadal we mnie nie wierzą. Dzięki Wam cisnę ze zdwojoną mocą. Dziękuję wszystkim za to, że jesteście.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *